Pisałam przy tym
NOWY IMAGIN ZA MINIMUM 10 KOMENTARZY!
___
Kolejna nieprzespana noc. Kolejne cienie pod oczami. Coraz więcej powodów by nienawidzić siebie.
Wszystko byłoby prostsze gdyby nie on. Gdyby nie chłopak o imieniu Louis. Najprzystojniejszy, najsłodszy, najzabawniejszy, najsilniejszy i najlepiej upokarzający mnie...
Zasadniczo nie mam pojęcia co mu zrobiłam? Po przeprowadzce do Londynu przyszłam do nowej szkoły i on już mnie nienawidził. Bał się, że odbiorę mu jego posadę w szkolnej elicie? Przecież nie jestem nawet ładna już nie wspominając o pieniądzach. Czy można nienawidzić bez powodu? Najwyraźniej tak.
Szybko wybiegłam z domu. Miałam zaledwie minute na dojście do przystanku autobusowego. Byle jak owinęłam w okół szyi mój bordowy szal. Byłam szczęśliwa, że on nie porusza się tym środkiem transportu. Ostatkiem sił dobiegłam do autobusu i wsiadłam lekko chwiejąc się na nogach. Popatrzyłam na autobus. Były wolne zaledwie dwa miejsca. Jedno obok chłopak, który słyszałam, że brał narkotyki, a drugie obok kogoś w kapturze. Nie wahając się podeszłam do drugiego.
-Wolne?- zapytałam, lekko uśmiechając się.
Chłopak podniósł głowę. Nie mogłam zobaczyć jego oczy, bo zasłonięte były okularami przeciwsłonecznymi. Spod kaptura wystawała jego grzywka.
-Eee jasne- wychrypiał i uśmiechnął się.
Jego twarz zwróciła się w kierunku powieści, którą trzymał na kolanach. Widząc jedną z powieści mojego ulubionego pisarza od razu polepszył mi się humor
-Lubie jego książki- powiedziałam.
Chłopak lekko się spiął i popatrzył na mnie.
-Co?
-Mówię, że lubię autora książki, którą czytasz- odpowiedziałam, znów uśmiechając się.
-Aaa. Ja też- odparł podnosząc do góry kąciki ust.
-Jestem [T.I]- podałam mu rękę.
-Ja jestem...William- uścisnął moją dłoń.
-Haha czemu się zawahałeś? Nie pamiętasz jak masz na imię, jak chłopak w tej książce?- zaśmiałam się cicho.
-Nie po prostu spotkałem piękną dziewczynę z poczuciem humoru- odpowiedział, pokazując swoje białe ząbki.
Szybko zasłoniłam twarz włosami. Czułam, że za chwilę stanę się chodzącym burakiem.
-Uroczo się czerwienisz- założył pasemko włosów za moje ucho.
-Oh odczep się- parsknęłam śmiechem i lekko go uderzyłam w ramie.
Natychmiast zaczął mnie łaskotać.
-Will proszę przestań...haha...proszę...hahaha...proszę Will!- krzyczałam na niego pomiędzy śmiechem.
Nie obchodziło mnie to, że w autobusie są koledzy ze szkoły ani, że może im mój głos przeszkadzać. Kiedy autobus się zatrzymał, chłopak przestał mnie łaskotać. Musiałam szybko poprawić włosy i koszulkę.
-Królewno idziesz?- zapytał chłopak.
-O tak mój królewiczu- odparłam, wyszczerzając się.
Po wyjściu z autobusu zdałam sobie sprawę, że jest to kolejny dzień męki z Louisem. Odwróciłam się jednak William gdzieś zniknął. Rozglądnęłam się jeszcze, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Zrezygnowana już miałam iść, ale zobaczyłam, że Tomlinson podąża w moim kierunku. Zacisnęłam szczękę i zaczęłam iść. Co chwilę patrzyłam za siebie. Chłopak był bardzo blisko. Jak na złość rozwiązała mi się sznurówka. Musiałam kucnąć by ją zawiązać i tym sposobem Louis mnie dogonił. Kiedy przechodził obok, popatrzył na mnie, ale nie zaczął się wyśmiewać. Wypuściłam powietrze z ulgą.
___
W szkole próbowałam unikać Louisa, ale nawet wtedy kiedy mnie spotkał to nie obrażał mnie. Nawet gdzieś na jego ustach błądził uśmiech. Czyżby szykował jakiś plan?
Po ostatniej lekcji wyciągnęłam słuchawki z kieszeni i włożyłam do uszów. Po podłączeniu do telefonu zabrzmiały pierwsze dźwięki piosenki. Z szafki wyjęłam książki i powolnie kroczyłam na przystanek. Kiedy zaczął się refren zupełnie odpłynęłam. Wszystko byłoby dobrze gdybym nie wpadła na kogoś. Po upadku czyjeś ciało przygniotło mnie. Dlaczego? Nade mną leżał nie kto inny jak Louis Tomlinson. Mina od razu mi zrzedła. Gdy tylko ją zobaczył od razu wybuch śmiechem. Podniósł się i podał mi rękę. Lekko skołowana położyłam swoją dłoń na jego. Kiedy się zetknęły przeszedł mnie miły dreszcz.
-Wszystko dobrze?- zapytał jak gdyby nigdy nie wyśmiewał się ze mnie.
-T...ta...tak- wymruczałam.
-Masz teraz wolny czas?- podał mi kilka książek, które spadły na skutek uderzenia.
-Ja...jasne- odpowiedziałam.
-Tak? To chodź- wyszczerzył się i pociągnął mnie w stronę drzwi.
Skąd ja znam ten uśmiech?
Po chwili znaleźliśmy się w parku. Cicho przemierzaliśmy dróżki. Pomimo ciszy chciałam tu być i to właśnie z nim. Kiedy był miły to koszmarnie mnie pociągał. Stop zaraz co! Czy ja tak pomyślałam? On nawet nie przeprosił mnie, a po za tym jest jeszcze tajemniczy William.
-Usiądziemy?- skinął głową na ławkę pod wierzbą.
Kiwnęłam potwierdzająco głową i zajęłam miejsce obok niebieskookiego.
-Chciałem cie przeprosić. Wiem, że zachowywałem się jak ostatni idiota, ale... Nie jednak nic nie może tego usprawiedliwić. Bardzo cie za to przepraszam- wyszeptał i uśmiechnął się przepraszająco.
Czy on czyta mi w myślach? Widząc wyraz jego twarzy nie potrafiłam mu nie wybaczyć. Był zbyt idealny. I w pewnym sensie przypominał Willa.
___
-Lou zaraz się wywalimy!- krzyknęłam na chłopaka, który nieudolnie prowadził przed chwilą wypożyczony rower.
-Haha no cóż żyje się raz!- odparł i przyspieszył jazdę.
-Louis uważaj!- wrzasnęłam.
Niestety było za późno. Leżeliśmy na sobie, kółka od roweru odpadły, siodełko się przekrzywiło, a z naszych plecaków wysypała się cała zawartość. W całym parku słychać było tylko nasz śmiech. Po kilkunastu sekundach kiedy o mało się nie udusiłam, wreszcie podniosłam się z ziemi. Lou dalej nie mógł się opanować. Postanowiłam pozbierać rzeczy. Już prawie wszystko zostało włożone do plecaków. Omiatając wzrokiem miejsce wypadku zauważyłam książkę. Podniosłam ją i ku mojemu zdziwieniu była to książka Williama. Zaraz co?
-Louis czy ty jesteś Williamem?- przygryzłam policzek od środka.
-Em ja...
-No mów!
-Tak to ja- wyszeptał i spuścił głowę.
Jego słowa brzmiały w moich uszach. "Tak to ja". Miliony uczuć przeleciały przez moją głowę. Zakochałam się w Williamie, a on, a on okazał się Louisem. Co z tego, że teraz świetnie się dogadujemy? Może to był zwykły zakład? Ale jak ja mogłam go nie rozpoznać? Przynajmniej wiem skąd kojarzyłam uśmiech Tomlinsona. Czy on udawał?
-Proszę wybacz, ale ja nie udawałem Williamem. To byłem ja. Moje poczucie humoru, mój charakter, moje wady i zalety. Nie powiedziałem ci o tym, bo bałem się, że po prostu zostawisz mnie, a ja...ja bym się nie pozbierał. Pierwszy raz od długiego czasu poczułem dziwny uścisk w brzuchu nazywany motylkami. Zakochałem się. Zakochałem się w tobie jak wariat- odruchowo spuściłam głowę.
Kochałam go.
Po chwili poczułam jak podnosi mój podbródek. Jego oczy były jak ocean. Coraz lepiej widziałam małe iskierki. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Bez zastanowienia oddałam go.
-Kocham cie
___
HEJ <3 Mam dla was Louisa <3
Przepraszam za błędy etc. i za to, że wcześniej wstawiłam, ale niechcący nacisnęłam nie ten guziczek XD
Mam nadzieje, że się podoba! Co sądzicie? PISZCIE!
Z kim następny i czy chce ktoś jakąś dedykacje?
Pozdrawiam
Bellatrix
+
mój twitter -->@monAchilles ; zawsze follow back <3
3 komentarze:
boski<3 ja z Harrym albo Niallem
Jak ja uwielbiam takie klimaty *.*
Boże, mój Lou, mój William ! :D *.*
Mega, mega mi się podoba :D
A to jego zakłopotanie ,, Louis czy ty jestem Williamem ? " Aj.. *.*
Rozpływam się *.*
Świetny pisz wiecej z Lou
Prześlij komentarz