Mój kolejny imagin.Tym razem smutny z Louisem.
Weszłam do domu.Chciałam Louisowi zrobic niespodziankę.W końcu to były jego urodziny.Przyniosłam mu wielki prezent.Było to coś o czym zawsze marzył.A konkretnie snowboard.Ale miałam jeszcze jedną niespodziankę.Na dole go nie było.Poszłam na górę gdzie znajdowała się jego sypialnia.Gdy do niej weszłam poczułam jakby uderzył we mnie piorun.Louis kochał sie z....moją własną,rodzoną siostrą.Moje serce pękło.Gdy tylko mnie zobaczył natychmiast natychmiast wyszedł z łóżka i powiedział:
-To nie tak jak myślisz.
-Nic do mnie nie mów.Nie chcę cię znac-wycedziłam a łzy same spływały mi po policzkach.-Jak mogłeś mi to....i to jeszcze z moją...siostrą
-Samo tak wyszło.
-Samo to za 7 miesięcy wyjdzie ze mnie twoje dziecko!!-Krzyknęłam mu w twarz i zbiegłam po schodach na dół.Pobiegł za mną.
-Jak to dziecko?Moje dziecko...
-Tak to.Jetsem z tobą w ciąży.Jeden raz bez zabezpieczenia i niespodzianka...
-Nie możesz mnie zostawic....Ja ci niepozwolę odejśc.
-Nie musisz mi pozw...-Nie skończyłam bo Louis zaczął mnie namiętnie całowac.
Odepchnęłam go.
-Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj.
-Ale ja Cię kocham!!-krzyknął
-To trzba było mnie nie zdradzac.-Wyszłam i trzasnełam mu drzwiami przed nosem.
Rzuciłam mu deskę przed drzwi.Pobiegłam do swojego domu.Siedziałam,płakałam i zastanawiałam się DLACZEGO?Czy ze mną coś jest nie tak?Czy czegoś mu brakowało?I co teraz ze mną będzie.Ze mną i z dzieckiem,które niebawem urodzę.Usłyszałam że ktoś krzyczy pod moim oknem.Wyjrzałam.Był to Louis.Stał z bukietem kwiatów i zaczął śpiewac Little Things.Krzyczał że mnie kocham i jeśli mu nie wybaczę to on się zabije.Postanowiłam dac mu szansę na wytłumaczenia.Wpuściłam go do domu.On padł przede mną nakolana i zarzekał się na wszystko że to tylko jeden raz i że więcej tego nie zrobi.Mówił że tylko mnie kocha i że jest w stanie wszytsko zrobic żeby tylko byc ze mną i z naszym dzieckiem.Powiedizłam:
-Wstań.-zrobił to co kazałam-A teraz wyjdź stąd.
W jego oczach pojawiły się łzy.
-Skoro tego chcesz.Żegnaj.
W tym momencie uświadomiłam sobie że nie potrafię bez niego życ.
-CZEKAJ!-krzyknęłam.
-Przecież chciałaś żebym odszedł...
-Ale oboje wiemy że nie umiem bez ciebie życ.
-Ale ja bez ciebie też nie umiem.Bo cię kocham.
Oboje się popłakaliśmy.
-To co wybaczasz mi?-zapytał
-Nie odpowiem na to.Tylko zrobię to.
Impulsywnie go pocałowałam.
-To chyba znaczy tak?-zapytał
:)
Weszłam do domu.Chciałam Louisowi zrobic niespodziankę.W końcu to były jego urodziny.Przyniosłam mu wielki prezent.Było to coś o czym zawsze marzył.A konkretnie snowboard.Ale miałam jeszcze jedną niespodziankę.Na dole go nie było.Poszłam na górę gdzie znajdowała się jego sypialnia.Gdy do niej weszłam poczułam jakby uderzył we mnie piorun.Louis kochał sie z....moją własną,rodzoną siostrą.Moje serce pękło.Gdy tylko mnie zobaczył natychmiast natychmiast wyszedł z łóżka i powiedział:
-To nie tak jak myślisz.
-Nic do mnie nie mów.Nie chcę cię znac-wycedziłam a łzy same spływały mi po policzkach.-Jak mogłeś mi to....i to jeszcze z moją...siostrą
-Samo tak wyszło.
-Samo to za 7 miesięcy wyjdzie ze mnie twoje dziecko!!-Krzyknęłam mu w twarz i zbiegłam po schodach na dół.Pobiegł za mną.
-Jak to dziecko?Moje dziecko...
-Tak to.Jetsem z tobą w ciąży.Jeden raz bez zabezpieczenia i niespodzianka...
-Nie możesz mnie zostawic....Ja ci niepozwolę odejśc.
-Nie musisz mi pozw...-Nie skończyłam bo Louis zaczął mnie namiętnie całowac.
Odepchnęłam go.
-Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj.
-Ale ja Cię kocham!!-krzyknął
-To trzba było mnie nie zdradzac.-Wyszłam i trzasnełam mu drzwiami przed nosem.
Rzuciłam mu deskę przed drzwi.Pobiegłam do swojego domu.Siedziałam,płakałam i zastanawiałam się DLACZEGO?Czy ze mną coś jest nie tak?Czy czegoś mu brakowało?I co teraz ze mną będzie.Ze mną i z dzieckiem,które niebawem urodzę.Usłyszałam że ktoś krzyczy pod moim oknem.Wyjrzałam.Był to Louis.Stał z bukietem kwiatów i zaczął śpiewac Little Things.Krzyczał że mnie kocham i jeśli mu nie wybaczę to on się zabije.Postanowiłam dac mu szansę na wytłumaczenia.Wpuściłam go do domu.On padł przede mną nakolana i zarzekał się na wszystko że to tylko jeden raz i że więcej tego nie zrobi.Mówił że tylko mnie kocha i że jest w stanie wszytsko zrobic żeby tylko byc ze mną i z naszym dzieckiem.Powiedizłam:
-Wstań.-zrobił to co kazałam-A teraz wyjdź stąd.
W jego oczach pojawiły się łzy.
-Skoro tego chcesz.Żegnaj.
W tym momencie uświadomiłam sobie że nie potrafię bez niego życ.
-CZEKAJ!-krzyknęłam.
-Przecież chciałaś żebym odszedł...
-Ale oboje wiemy że nie umiem bez ciebie życ.
-Ale ja bez ciebie też nie umiem.Bo cię kocham.
Oboje się popłakaliśmy.
-To co wybaczasz mi?-zapytał
-Nie odpowiem na to.Tylko zrobię to.
Impulsywnie go pocałowałam.
-To chyba znaczy tak?-zapytał
:)
4 komentarze:
Fajny <3.<3.
Zajebisty :O
o Boże *.*
Rozwaliłaś końcówkę.
Prześlij komentarz