Powoli zbliżamy się do setnego imagina :D. Co sądzicie o nowych adminkach ? Misie, proszę, komentujcie nasze posty, to daje ogromną, ogromną motywację = co daje więcej naszych prac (Onlly i moje) :) A więc dzisiaj przychodzi na Louisa, i jeszcze wpadłam na pomysł, by imaginy były dodawane w poniedziałki,. piątki i soboty :D ?
Nie, nie, to niemożliwe ! - zaniemówiłam spoglądając na wynik. Za 9 miesięcy miałam zostać matką. Byłam za młoda, zniszczyłabym mojemu chłopakowi karierę, nie może się dowiedzieć.. Usłyszałam dźwięk przekręcanego kluczyka w zamku, więc szybko schowałam tester po stertą brudnych ubrań, które zawsze ja i tak prałam.
- (t.i) ?! Gdzie jesteś ? - wołał Lou po całym domu.
- Tutaj ! - odkrzyknęłam, i po chwili chłopak już był przy moim boku. Pocałował mnie czule na przywitanie i objął ramieniem.
- I jak minął dzień ? - spytałam się siadając na bardziej wygodnej pozycji.
- Aaa wiesz, spotkałem się z bandem, nagrywaliśmy filmiki dla fanek, ale podjechałem też do sklepu, by kupić coś na kolację, więc to ja dzisiaj coś upichcę.
- Mrau, mój kucharzyku. - oboje się zaśmieliśmy. Popatrzyłam w jego tęczówki. Były piękne, jak zawsze, w dodatku wpatrywały się na mnie, co jeszcze bardziej przyprawiało mnie o rumieńce. W końcu Lou postanowił wstać i zejść na dół pooglądać telewizję. Położyłam się na nim i zaczęliśmy oglądać jakiś serial. Po około 2 godzinach zrobiliśmy się trochę głodni, więc Louis poszedł do kuchni zrobił jakiś posiłek.
- Na co masz ochotę ? - spytał się mnie odchodząc
- Hmm, może na naleśniki ? - pokręciłam głową na znak zgody.
Po około 30 minutach gotowania zasiedliśmy do kolacji.
- Louis, muszę ci coś powiedzieć. - złapałam go lekko za rękę.
- Co takiego (t.i) ? - dostrzegłam zaniepokojenie i troskę w jego oczach.
Wzięłam głęboki oddech;
- Za 9 miesięcy będziemy rodzicami. - na początku przeraziło mnie to, że nic nie powiedział, ale po chwili zaczął płakać ze szczęścia całując mnie po brzuchu.
Przecież, co w tym złego ? Mamy po 23 lata, jesteśmy razem od 4 lat, mieszkamy nawet razem. Reszta świata nie miała nic do tego.
*6 miesięcy później*
Sprawy potoczyły się nie tak kolorowo jak nam się wydawało. Paul zabrał ich na promocję po Azji na miesiąc, później do Stanów, aż wreszcie na trasę po Europie. Ja cały czas siedziałam w domu z brzuchem patrząc jak rośnie i spełniając wszystkie swoje żywieniowe zachcianki. Louis wydzwaniał do mnie na Skypie, telefon, ale i tak to nie przypominało starych czasów. Na pewien czas wprowadziła się do mnie Danielle, by mi pomagać wrazie czego. Jednak pewnego dnia była taka sytuacja, która wywróciła całą sytuację do góry nogami ; gdy kroiłam warzywa na sałatkę poczułam piekielnie ostry ból w podbrzuszu, a krew zaczęła się wydzielać spomiędzy nóg. Zdążyłam tylko raz krzyknąć do Danielle i zemdlałam.
Obudziłam się w małym, całym białym pokoiku. Do mojego ciała były przyczepione masę urządzeń. Jednak jedna rzecz przykuła najbardziej uwagę ; mój brzuch był. jak to by opisać ; splaszczony ? Nagle drzwi od salki się otworzyły, wszedł lekarz z Louisem. Zaniemówili, gdy zobaczyli mnie żywą;
- Witam w świecie żywych, panno (t.i), narzeczony czeka już chyba od tygodnia. - a - przerwałam mu - co z moim dzieckiem ? - spytałam. Tutaj mina doktora zrzedła ;
- Bardzo mi przykro, ale poroniła pani w 7 miesiącu ciąży, nie było szans na uratowanie życia dziecka. - wyszedł z sali. Ja nadal byłam w tej samej pozycji, Łzy zaczęły ciec mi po policzkach, Louis mocno się we mnie wtulił;
- Moja mmała Lilllliee ? - rozpłakałam się na dobre. To tak jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Bolało mnie to piekielnie, po 7 miesiącach jak żyła ta istotka we mnie, odeszła ?
*rok później*
- (t.i), mam dla ciebie niespodziankę, ubieraj się i wychodzimy ! - powiedział Louis. Szybko wsunełam buty i nałożyłam kurtkę, po czym wyszliśmy na chłodne, zimowe powietrze.
- Gdzie mnie zabierasz ? - spytałam z ciekawości.
- Niespodzianka to niespodzianka - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
Zrobiło się już ciemno, jednak my byliśmy już na miejscu.
Było to ogromne pole. Puste pole. Ja. Louis. Oraz lampionek.
- Dzisiaj przypada ta rocznica Louis - powiedziałam.
- Wiem, i z tej okazji przyszykowałem to. - wyciągnął lampion. - wiem, że Lillie nie ma cię teraz fizycznie z nami, ale cały czas jesteś w naszych sercach, ten płomyczek będzie przypominał nam o tobie. Kochamy Cię. - i puścił lampion. Zaczął w błyskawicznym tempie iść w górę. - i zawsze wiem, że cały czas patrzysz na nas z góry.
Nie, nie, to niemożliwe ! - zaniemówiłam spoglądając na wynik. Za 9 miesięcy miałam zostać matką. Byłam za młoda, zniszczyłabym mojemu chłopakowi karierę, nie może się dowiedzieć.. Usłyszałam dźwięk przekręcanego kluczyka w zamku, więc szybko schowałam tester po stertą brudnych ubrań, które zawsze ja i tak prałam.
- (t.i) ?! Gdzie jesteś ? - wołał Lou po całym domu.
- Tutaj ! - odkrzyknęłam, i po chwili chłopak już był przy moim boku. Pocałował mnie czule na przywitanie i objął ramieniem.
- I jak minął dzień ? - spytałam się siadając na bardziej wygodnej pozycji.
- Aaa wiesz, spotkałem się z bandem, nagrywaliśmy filmiki dla fanek, ale podjechałem też do sklepu, by kupić coś na kolację, więc to ja dzisiaj coś upichcę.
- Mrau, mój kucharzyku. - oboje się zaśmieliśmy. Popatrzyłam w jego tęczówki. Były piękne, jak zawsze, w dodatku wpatrywały się na mnie, co jeszcze bardziej przyprawiało mnie o rumieńce. W końcu Lou postanowił wstać i zejść na dół pooglądać telewizję. Położyłam się na nim i zaczęliśmy oglądać jakiś serial. Po około 2 godzinach zrobiliśmy się trochę głodni, więc Louis poszedł do kuchni zrobił jakiś posiłek.
- Na co masz ochotę ? - spytał się mnie odchodząc
- Hmm, może na naleśniki ? - pokręciłam głową na znak zgody.
Po około 30 minutach gotowania zasiedliśmy do kolacji.
- Louis, muszę ci coś powiedzieć. - złapałam go lekko za rękę.
- Co takiego (t.i) ? - dostrzegłam zaniepokojenie i troskę w jego oczach.
Wzięłam głęboki oddech;
- Za 9 miesięcy będziemy rodzicami. - na początku przeraziło mnie to, że nic nie powiedział, ale po chwili zaczął płakać ze szczęścia całując mnie po brzuchu.
Przecież, co w tym złego ? Mamy po 23 lata, jesteśmy razem od 4 lat, mieszkamy nawet razem. Reszta świata nie miała nic do tego.
*6 miesięcy później*
Sprawy potoczyły się nie tak kolorowo jak nam się wydawało. Paul zabrał ich na promocję po Azji na miesiąc, później do Stanów, aż wreszcie na trasę po Europie. Ja cały czas siedziałam w domu z brzuchem patrząc jak rośnie i spełniając wszystkie swoje żywieniowe zachcianki. Louis wydzwaniał do mnie na Skypie, telefon, ale i tak to nie przypominało starych czasów. Na pewien czas wprowadziła się do mnie Danielle, by mi pomagać wrazie czego. Jednak pewnego dnia była taka sytuacja, która wywróciła całą sytuację do góry nogami ; gdy kroiłam warzywa na sałatkę poczułam piekielnie ostry ból w podbrzuszu, a krew zaczęła się wydzielać spomiędzy nóg. Zdążyłam tylko raz krzyknąć do Danielle i zemdlałam.
Obudziłam się w małym, całym białym pokoiku. Do mojego ciała były przyczepione masę urządzeń. Jednak jedna rzecz przykuła najbardziej uwagę ; mój brzuch był. jak to by opisać ; splaszczony ? Nagle drzwi od salki się otworzyły, wszedł lekarz z Louisem. Zaniemówili, gdy zobaczyli mnie żywą;
- Witam w świecie żywych, panno (t.i), narzeczony czeka już chyba od tygodnia. - a - przerwałam mu - co z moim dzieckiem ? - spytałam. Tutaj mina doktora zrzedła ;
- Bardzo mi przykro, ale poroniła pani w 7 miesiącu ciąży, nie było szans na uratowanie życia dziecka. - wyszedł z sali. Ja nadal byłam w tej samej pozycji, Łzy zaczęły ciec mi po policzkach, Louis mocno się we mnie wtulił;
- Moja mmała Lilllliee ? - rozpłakałam się na dobre. To tak jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Bolało mnie to piekielnie, po 7 miesiącach jak żyła ta istotka we mnie, odeszła ?
*rok później*
- (t.i), mam dla ciebie niespodziankę, ubieraj się i wychodzimy ! - powiedział Louis. Szybko wsunełam buty i nałożyłam kurtkę, po czym wyszliśmy na chłodne, zimowe powietrze.
- Gdzie mnie zabierasz ? - spytałam z ciekawości.
- Niespodzianka to niespodzianka - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
Zrobiło się już ciemno, jednak my byliśmy już na miejscu.
Było to ogromne pole. Puste pole. Ja. Louis. Oraz lampionek.
- Dzisiaj przypada ta rocznica Louis - powiedziałam.
- Wiem, i z tej okazji przyszykowałem to. - wyciągnął lampion. - wiem, że Lillie nie ma cię teraz fizycznie z nami, ale cały czas jesteś w naszych sercach, ten płomyczek będzie przypominał nam o tobie. Kochamy Cię. - i puścił lampion. Zaczął w błyskawicznym tempie iść w górę. - i zawsze wiem, że cały czas patrzysz na nas z góry.
6 komentarzy:
Świetne *.* popłakałam się
Boszzzz, ja również się popłakałam !!
Fajny :)
Suuuper <3
smutne :C
Jeju... Niesamowity ;(
Prześlij komentarz