A więc zacznijmy od tego iż zaczął się rok szkolny, oznacza to mniej czasu-niestety...
Obiecuje, że będę dodawać imaginy tak szybko jak to tylko będzie możliwie, a będzie to uzależnione od wielu rzeczy, w szczególności od czasu i od weny, bo o nią tu chodzi najbardziej, a także od komentarzy miło jest wiedzieć, że komuś podoba się to co piszesz ;)
Mam w zanadrzu imagine z Harrym, ale nie wiem jeszcze kiedy go dodam, jeśli ktoś chce dedykacje to niech pisze w komentarzach :)
Obiecuje, że będę dodawać imaginy tak szybko jak to tylko będzie możliwie, a będzie to uzależnione od wielu rzeczy, w szczególności od czasu i od weny, bo o nią tu chodzi najbardziej, a także od komentarzy miło jest wiedzieć, że komuś podoba się to co piszesz ;)
Mam w zanadrzu imagine z Harrym, ale nie wiem jeszcze kiedy go dodam, jeśli ktoś chce dedykacje to niech pisze w komentarzach :)
Jeśli ktoś ma jakieś pytania, to niech się nie krępuje -> Pytania ;)
Nie przedłużam już oto 2 część...
A i proszę, na mnie nie krzyczeć, ja zawsze zepsuje koniec!
_________________________________________________
Nie przedłużam już oto 2 część...
A i proszę, na mnie nie krzyczeć, ja zawsze zepsuje koniec!
_________________________________________________
-Wszystko jest w torbie.-powiedział dając Ci małą na ręce.
-Tak, ale ja dałam Ci jedną torbę, a wracają 2.-spojrzałam na niego pytająco.
-Byliśmy na zakupach.-podszedł do małej i pocałował ją w czoło, był tak blisko mnie.-To ja idę.
-Czekaj, musimy porozmawiać. Pójdę odłożyć mała.-szybko ją przebrałaś i włożyłaś do łóżeczka.
Mała wierciła się z boku na bok, jednak była tak zmęczona, że zasnęła po chwili.
-Zayn?-powiedziałaś schodzą po schodach na dół.-Zayn?-weszłaś do salonu lecz nikogo nie było.-Tu jesteś.
-Chciałem się czegoś napić.-powiedział i odłożył szklankę do zmywarki.-O co chodzi?
-Chodzi o Vivienne.
-Coś nie tak? Naprawdę uważałem na nią.
-Nie, nie o to mi chodzi. Chodzi mi o metody wychowawcze.-uniósł brew.-Nie możesz kupować jej tylu, rzeczy. Rozumiem misia, zabawkę, ale nie całą torbę rzeczy.
-Przecież nic się nie stało, wielkie rzeczy. Byłem na zakupach skoro już była ze mną to jej też coś kupiłem.-powiedział na odczepne.
-Skoro już była ze mną. Ty widzisz jak traktujesz własne dziecko. Jak coś co zabierasz na parę dni i masz spokój. –przewrócił oczami-Bo to nie ty wstajesz do niej każdej pieprzonej nocy. To nie ty martwisz się kiedy ma gorączkę, kiedy ją coś boli. To nie ty zastanawiasz się na kogo wyrośnie. Odwalisz swoją działkę kupisz zabawkę i po sprawię.-mój głos z każdym zdanie był głośniejszy.
-Przecież wziąłem ją czego ty ode mnie chcesz?!
-Widzisz.-pokręciłam głową.-Wydaje mi się, że to nie jest dobry pomysł, żebyś się z nią widywał.
-To jest moje dziecko i będę robić co chce!-wykrzyknął to.
-To nasze dziecko, wiec nie będziesz. A tak z ciekawości ile czasu z nią spędziłeś? Ile?! Odpowiedz! Ile czasu spędziłeś z własnym dzieckiem, a ile Viv spędziła z nianią przez ten czas?!
-To moja sprawa jak wykorzystałem ten czas.
-Wyjdź. Po prostu wyjdź i nigdy więcej nie wracaj.-wskazałaś drzwi, chłopak wyszedł z kuchni trzaskając nimi.
-Twoje dziecko śpi na górze.- ściszyłaś ton głosu.-Wydaje Ci się, że ją kupisz tym wszystkim. Zabawkami, ciuchami. Wiesz co najbardziej boli, że ja nigdy nie będę potrafiła jej tego dać, że może będzie cię kochać bardziej niż mnie.-łzy leciały strużkami po twoich policzkach.-To mnie boli, ale kiedy dorośnie, kiedy ktoś złamie jej serce, kiedy będzie źle się czuła, kupisz jej kolejną zabawkę, ona po prostu rzuci ją w kąt wraz z resztą zabawek. Nie będzie Cię przy niej. Nie mam zamiaru przekonywać jej kim jest jej ojciec, choć nie wiem jak wstrętny i bezuczuciowy mógłbyś się stać.- złapałam oddech i mówiłam dalej.-Zawsze będę mówiła jej że może liczyć na swojego tausia, ale kiedy przekona się kim naprawdę jesteś, nigdy nie będzie chciała mieć z tobą nic do czynienia. N-I-C. Zostawiłeś nas, więc wyjdź tymi drzwiami i niech tak zostanie. Co ja sobie myślałam, że zmienię Cię w kochającego tatusia?! –zostawiłaś go samego i poszłaś do góry sprawdzić co u małej.
-Śpij Vivienne. Śpij. Obiecuje wszystko będzie dobrze.
Wszystko.-pociągnęłaś nosem- Wszystko
będzie dobrze.
-[T.I]-powiedział lekko otwierając drzwi.
-Wynoś się, proszę… Proszę, zostaw mnie, po prostu zostaw.-opadłaś na podłogę i płakałaś.
-[T.I], ja.. ja..-nie wiedział co powiedzieć.-Przepraszam, nie chciałem nigdy powiedzieć tego co powiedziałem. Nigdy. Myślałem, że wszystko będzie takiej jak przed twoją ciążą. Myślałem, że dziecko to po prostu…
-Po prostu…
-Myślałem, że będzie łatwiej.
-Ja też. Ja też.-odpowiedziałaś.
-Czy mamy jakieś szanse…?-spojrzałaś w jego brązowe tęczówki.
-Nie wiem. Niczego już nie jestem pewna. Mam mętlik w głowię. Ja tak nie umiem Zayn, nie umiem.
-Rozumiem.-oparłaś się o niego.-Ja zaczekam.
-Nie rozumiesz, to jest chore Zayn. Przed chwilą nie pozabijaliśmy się, a teraz..
-To jest miłość [T.I] nic na to nie poradzisz. Po za tym popatrz.-oderwał się od twoich oczu i spojrzał na Viv.-Nawet jeśli uznasz mnie za największy błąd, to jej nie możesz.
-Nie mogę. Ona to najcudowniejsza rzecz w moim życiu. Kocham Cię i nienawidzę jednocześnie.
-Mówiłem miłość, ale w tym przypadku to chyba ta jedyna.-lekko dotknął twoich ust, zostawiając na nich swój smak.-Ja też Cię kocham.
-Zostaniesz z nami?
-Zostanę już na zawszę.-wtuliłaś się w niego i tak zasnęliście.
-Tak, ale ja dałam Ci jedną torbę, a wracają 2.-spojrzałam na niego pytająco.
-Byliśmy na zakupach.-podszedł do małej i pocałował ją w czoło, był tak blisko mnie.-To ja idę.
-Czekaj, musimy porozmawiać. Pójdę odłożyć mała.-szybko ją przebrałaś i włożyłaś do łóżeczka.
Mała wierciła się z boku na bok, jednak była tak zmęczona, że zasnęła po chwili.
-Zayn?-powiedziałaś schodzą po schodach na dół.-Zayn?-weszłaś do salonu lecz nikogo nie było.-Tu jesteś.
-Chciałem się czegoś napić.-powiedział i odłożył szklankę do zmywarki.-O co chodzi?
-Chodzi o Vivienne.
-Coś nie tak? Naprawdę uważałem na nią.
-Nie, nie o to mi chodzi. Chodzi mi o metody wychowawcze.-uniósł brew.-Nie możesz kupować jej tylu, rzeczy. Rozumiem misia, zabawkę, ale nie całą torbę rzeczy.
-Przecież nic się nie stało, wielkie rzeczy. Byłem na zakupach skoro już była ze mną to jej też coś kupiłem.-powiedział na odczepne.
-Skoro już była ze mną. Ty widzisz jak traktujesz własne dziecko. Jak coś co zabierasz na parę dni i masz spokój. –przewrócił oczami-Bo to nie ty wstajesz do niej każdej pieprzonej nocy. To nie ty martwisz się kiedy ma gorączkę, kiedy ją coś boli. To nie ty zastanawiasz się na kogo wyrośnie. Odwalisz swoją działkę kupisz zabawkę i po sprawię.-mój głos z każdym zdanie był głośniejszy.
-Przecież wziąłem ją czego ty ode mnie chcesz?!
-Widzisz.-pokręciłam głową.-Wydaje mi się, że to nie jest dobry pomysł, żebyś się z nią widywał.
-To jest moje dziecko i będę robić co chce!-wykrzyknął to.
-To nasze dziecko, wiec nie będziesz. A tak z ciekawości ile czasu z nią spędziłeś? Ile?! Odpowiedz! Ile czasu spędziłeś z własnym dzieckiem, a ile Viv spędziła z nianią przez ten czas?!
-To moja sprawa jak wykorzystałem ten czas.
-Wyjdź. Po prostu wyjdź i nigdy więcej nie wracaj.-wskazałaś drzwi, chłopak wyszedł z kuchni trzaskając nimi.
-Twoje dziecko śpi na górze.- ściszyłaś ton głosu.-Wydaje Ci się, że ją kupisz tym wszystkim. Zabawkami, ciuchami. Wiesz co najbardziej boli, że ja nigdy nie będę potrafiła jej tego dać, że może będzie cię kochać bardziej niż mnie.-łzy leciały strużkami po twoich policzkach.-To mnie boli, ale kiedy dorośnie, kiedy ktoś złamie jej serce, kiedy będzie źle się czuła, kupisz jej kolejną zabawkę, ona po prostu rzuci ją w kąt wraz z resztą zabawek. Nie będzie Cię przy niej. Nie mam zamiaru przekonywać jej kim jest jej ojciec, choć nie wiem jak wstrętny i bezuczuciowy mógłbyś się stać.- złapałam oddech i mówiłam dalej.-Zawsze będę mówiła jej że może liczyć na swojego tausia, ale kiedy przekona się kim naprawdę jesteś, nigdy nie będzie chciała mieć z tobą nic do czynienia. N-I-C. Zostawiłeś nas, więc wyjdź tymi drzwiami i niech tak zostanie. Co ja sobie myślałam, że zmienię Cię w kochającego tatusia?! –zostawiłaś go samego i poszłaś do góry sprawdzić co u małej.
-
-[T.I]-powiedział lekko otwierając drzwi.
-Wynoś się, proszę… Proszę, zostaw mnie, po prostu zostaw.-opadłaś na podłogę i płakałaś.
-[T.I], ja.. ja..-nie wiedział co powiedzieć.-Przepraszam, nie chciałem nigdy powiedzieć tego co powiedziałem. Nigdy. Myślałem, że wszystko będzie takiej jak przed twoją ciążą. Myślałem, że dziecko to po prostu…
-Po prostu…
-Myślałem, że będzie łatwiej.
-Ja też. Ja też.-odpowiedziałaś.
-Czy mamy jakieś szanse…?-spojrzałaś w jego brązowe tęczówki.
-Nie wiem. Niczego już nie jestem pewna. Mam mętlik w głowię. Ja tak nie umiem Zayn, nie umiem.
-Rozumiem.-oparłaś się o niego.-Ja zaczekam.
-Nie rozumiesz, to jest chore Zayn. Przed chwilą nie pozabijaliśmy się, a teraz..
-To jest miłość [T.I] nic na to nie poradzisz. Po za tym popatrz.-oderwał się od twoich oczu i spojrzał na Viv.-Nawet jeśli uznasz mnie za największy błąd, to jej nie możesz.
-Nie mogę. Ona to najcudowniejsza rzecz w moim życiu. Kocham Cię i nienawidzę jednocześnie.
-Mówiłem miłość, ale w tym przypadku to chyba ta jedyna.-lekko dotknął twoich ust, zostawiając na nich swój smak.-Ja też Cię kocham.
-Zostaniesz z nami?
-Zostanę już na zawszę.-wtuliłaś się w niego i tak zasnęliście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz